środa, 19 lutego 2014

Raj dla kierowców, czyli zmiana perspektywy

Jakiś czas temu policzyłam, że w czasie mojego pobytu w Gruzji przejechałam co najmniej 55 tysięcy kilometrów za kierownicą. Dużo to czy mało- nie wiem. Na początku byłam przerażona i spanikowana, przejazd przez Tbilisi przyprawiał mnie o nerwowe drżenie całego ciała, każde 100km  trasy było jak wygrana bitwa.  Wszystko jednak zmienia się z upływem czasu i choć nadal za kierownicą mam oczy dookoła głowy, to ogólnie czerpię przyjemność z samochodowych wypraw. Nie tak dawno naszła mnie ponadto refleksja, że tak naprawdę wszystko jest kwestią wewnętrznego nastawienia i w sumie w Gruzji kierowcy mają zdecydowanie mniej stresów niż w Europie. Z zasady bowiem kompletnie nie muszą przejmować się surowo u nas traktowanymi przepisami. Pasy na drodze? Jakie pasy, nawet policja radośnie przejeżdża tuż przed nosem ludzi próbujących się przedostać na drugą stronę (offtopic: przechodzenie przez ulicę przypomina słynną komputerową grę w żabkę- najpierw jeden pas, czekanie między sznurami pędzących samochodów, drugi pas itd.). Zatrzymywanie się aby wysadzić pasażera/ pogadać ze znajomym z auta obok/ zabrać kogoś? Proszę bardzo, w dowolnym miejscu, łącznie ze środkiem skrzyżowania i oczywiście bez dawania jakichkolwiek sygnałów kierunkowskazem. Parkowanie? Oooo, to jest chyba w Gruzji najfajniejsze. Parkuje się bowiem w sposób nader dowolny. Nie mam tu najmniejszego problemu z ustawianiem się gdzieś moim wielkim, mało zwrotnym autem, po prostu zostawiam je w mniej-więcej bezpiecznym miejscu (inaczej mogę stracić lusterka) i już. Gruzini są w te klocki jeszcze lepsi, z wrodzonego przymusu bycia pierwszymi (plus lenistwa na skalę niewyobrażalną) parkują beztrosko dosłownie w drzwiach sklepu/urzędu/szkoły nawet jeśli kawałek dalej będzie hektar pustego parkingu. A że na przykład piesi nie zmieszczą się na chodniku? Co to kogo obchodzi, niech sobie radzą! Że inny samochód nie przejedzie? A kogo to obchodzi, grunt, że moje auto stoi! Przecież jak załatwię swoje sprawy, to przyjdę i samochód zabiorę, o co chodzi? Że niby przesadzam? No cóż, nie dalej jak dwa tygodnie temu facet zastawił mnie dokumentnie, po czym poszedł robić zakupy. Kompletnie nie zrozumiał, dlaczego wściekła go dopadłam i zażądałam możliwości wyjazdu, przecież po pierwsze jak zrobi zakupy i wypali papierosa to przyjdzie, a po drugie gdzie niby miał zaparkować, 20 metrów dalej to już zdecydowanie za daleko!


Nie dosyć, że na chodniku, to jeszcze blokując wjazd do bocznej uliczki- brawo!

Wersji parkowania na chodniku jest jak widać wiele

No przecież pieszy przeciśnie się koło drzewa, o co chodzi?

Kto powiedział, że nie wolno parkować na pasach?
Hm, no prawie się zmieściłem, prawda?

Zakaz? Jaki zakaz???

Wisienką na torcie jest system wypracowany w Tbilisi, gdzie z powodu kompletnego braku miejsca samochody parkują na chodnikach. Przy czym aby się na miejsce parkingowe dostać, muszą spory kawałek po chodniku przejechać, bo dostęp jest nie od strony jezdni, a jakby równolegle do niej. Oczywiście po chodniku też jedzie się trąbiąc i rozganiając pieszych na boki, a co! 


Tbilisi- tak, tak, to jest CHODNIK!

Zugdidi- nie widać tego na zdjęciu ale to auto radośnie sobie JEDZIE.
Hm, pewnie przybysz ze stolicy ;-)

Boję się tylko jednego- co będzie po moim powrocie do Polski? Mam nadzieję, że uda mi się powściągnąć nabytą tutaj niefrasobliwość i znowu zacznę zatrzymywać się przed pasami i parkować grzecznie w wyznaczonych miejscach, pilnie zwracając uwagę na znaki drogowe oraz szanując współużytkowników dróg......

1 komentarz:

  1. Przeczytałam Twojego bloga w całości. Teraz wiem na co się przygotować, chociaż w Gruzji będę tylko 8 dni. Toja2123, a może zdradzisz na jaką pogodę przygotować się na początku marca? :)

    OdpowiedzUsuń